Następna recenzja miała być o innej serii. Naprawdę. Ale co mam zrobić z tym, że teraz tylko ta książka chodzi mi po głowie?
Połączenie choroby, mnie i książki na którą czekałam od roku.
Co wychodzi?
4 godziny czytania bez przerwy.
O 15.30 przyszła książka. Nadludzkim wysiłkiem dokończyłam robić obiad. A potem... Zamknęłam się w pokoju i do 20 mnie nie było.
Czy ta książka wciąga?
Tak.
Wyjazd za granicę? OK, będzie ciekawie. Rewizyta? OK, jeszcze lepiej. Horrorowo? NO, i pięknie :)
O fabule? Superpaczka ma w końcu wakacje, na które wyjeżdża do Wielkiej Brytanii, zaproszona przez Angusa i Williama- Szkota i Anglika, których gościła na wymianie międzynarodowej, co zostało opisane w "Sekrecie Czerwonej Hańczy". Planują tydzień na wsi u Angusa i tydzień w Londynie u Williama. Po przyjeździe na lotnisko w Glasgow, okazuje się, że nikt tam na nich nie czeka....
Do tej książki zasiadałam, pomimo zachwytu, z mieszanymi uczuciami. Po "Sekrecie Czerwonej Hańczy", który ratował tylko humor, nie spodziewałam się wiele. Myślałam, że pan Kosik się wypalił. Na szczęście się pomyliłam :)
Mamy standardową w serii dawkę humoru (czyli sprawiającą upadek z łóżka, ból brzucha i gardła oraz spojrzenia domowników z serii "znam dobrego psychiatrę, może pomoże").
Mamy, co może się wydawać dziwne w tak pełnej humoru książce, całkiem nieźle wypadające wątki horrorystyczne.
Mamy standardowo trochę techniki, trochę odwołań do absurdalności świata.
Mamy obiecywany steampunk, jednak w ilości, która mnie zupełnie nie zadowoliła.
Niestety, niektóre wątki zostały ucięte za szybko. Ogólnie akcja toczyła się za szybko. Tak jakby autor chciał na siłę zdążyć przed deadlinem.
Ogólnie jednak książkę polecam, chociaż zdecydowanie nie jest ona najlepszą w serii.
+mały bonus, jeden z moich ulubieńszych (co nie znaczy że najśmieszniejszych) tekstów w książce:
"-Myślałem, że tu jedzą śniadania, drugie śniadania, lunche, obiady, podwieczorki, kolacje, pokolacje, nocobiady, co tam jeszcze?
-Mylisz Szkotów z hobbitami"