Pisałam, że nie zrecenzuję Władcy Pierścieni, bo nie czuję się godna takiego dzieła. Zastanawiam się teraz, czy podołam "Mistrzowi...", bo okazuje się, że to także nie jest taka zwykła powieść.
Pisałam również, że w "Archipelagu GUŁag" bardzo podobały mi się wstawki o sowieckich absurdach. Zanim zaczęłam czytać "Mistrza..." dowiedziałam się, że Bułhakow tworzył swe dzieło w latach 1928-1940. Wywnioskowałam więc, że absurdów będzie więcej. Nie zawiodłam się!
Zwykły wieczór w międzywojennej Moskwie. Poeta Iwan Bezdomny i jego szef, Berlioz dyskutują o nowym wierszu artysty, poświęconym Jezusowi. Wydawałoby się, że nic niezwykłego nie może się wydarzyć, w końcu dzień jak co dzień, ale jak zwykle w takich przypadkach, los potrafi nieźle namieszać. Od tego spotkania bowiem wszystko się zaczęło.
Do zwykłej rozmowy wtrąca się nieznajomy cudzoziemiec (a może Rosjanin? trudno powiedzieć). Próbuje on dowieść błędu w teorii Berlioza, mówiącej, że Szatan nie istnieje, tak samo jak Bóg. Skąd nieznajomy wie tyle o Diable? Jakim sposobem przewiduje przyszłość? Co stanie się z pogrążoną w melancholii Moskwą?
Bułhakow znakomicie łączy satyrę i wątki psychologiczne, wręcz egzystencjalne. Dramat i komedię. Fantastykę i surowe realia. Powieść nie ma przez to określonego gatunku, co bynajmniej nie jest wadą, a według mnie wręcz zaletą.
Tak jak gatunku, głównego bohatera określić się nie da. Nieco męczące na początku jest skakanie z opowieści do opowieści, związanych ze sobą tylko jedną postacią, która nie występuje w większości opowiadań, Po prostu czuje się jej obecność.
Wzrusza także dobrze poprowadzony wątek miłosny... Co ja piszę... Mnie? Wzrusza? Wątek miłosny? W żadnej dotąd przeczytanej książce nie wzruszyła mnie romantyczna historia... Tu Bułhakow zdecydowanie ze mną wygrał.Tu, i w wielu innych aspektach. Trochę fantasy (wszystko jest możliwe...), trochę historii, tej współczesnej i tej bardzo dawnej, trochę akcji, humor, satyra, filozoficzne rozmyślania... Każdy znajdzie w tej książce coś dla siebie, a zasada mówiąca, że jak coś jest wszystkim, to naprawdę jest niczym, tu się wybitnie nie sprawdza. "Mistrz i Małgorzata" nie jest niczym. Jest arcydziełem na światową skalę!
Enjoy!(a może наслаждаться!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz